Moja dobra znajoma poprosiła mnie o uszycie nerki. Mówi - mam wykrój - uszycie to banał. No więc czemu nie - myślę - w końcu lubię szyć nowe rzeczy - to zawsze jest taki mój "czelendż". Jak tylko znalazłam chwilę zabrałam się za druk wykroju - i tu zaczęły się pierwsze schody. Jakiś dziwny był i nie odpowiadał mojemu wyobrażeniu nerki, więc po zszyciu kawałków okazało się, że moja wyobraźnia nie przerobiła tego należycie i pierwsza nerka poszła do kosza. Oho - myślę sobie - ktoś czyha na mój zapał!
Ale po dwóch dniach przerwy wzięłam od znajomej normalną, funkcjonalną nerkę i od ręki odrysowałam wykrój. Tym razem było o niebo lepiej, ale nie perfekcyjnie. Zamek nie był wszyty tak jakbym tego chciała, więc odłożyłam 2 nerkę i wykroiłam 3 z poprawką na zamek. I tak oto z bólu zrodziła się nerka finalna - nie idealna, ale akceptowalna :) Myślę, ze jeśli nadarzy się okazja kolejne będą jeszcze lepsze, bo oswoiłam swoją wyobraźnię z nerkami. A oto dzieło w pocie czoła uszyte :)
Nerka oczywiście ma podszewkę z szarego śliskiego podszewkowego materiału
- no i regulowany pasek :) Kolejnym czelendżem będą chyba kieszonki i dodatkowe skrytki.... :)
- no i regulowany pasek :) Kolejnym czelendżem będą chyba kieszonki i dodatkowe skrytki.... :)
Dobra kończę i zostawiam standardowo kfioteczka :*