Kwiatki za którymi nigdy nie przepadałam - a jednak bardzo wdzięczne... przy odrobinie serca mogą urzec - kolorem i prostotą. Jednak nie od nich się zaczęło - na początku była gąsienica :) Piękna mała włochata, cudnie przemierzająca ruchem falującym bruk betonowy - zmusiła do przystania i uwolnienia dziecięcego zachwytu, który na co dzień głęboko każdy z nas skrywa gdzieś pomiędzy obowiązkami i gonitwą za "czymś".
A kwiatki były potem... bo skoro już sprzęt na dworze i pogoda piękna to czemu nie... skoro taka mała szara istotka zwróciła uwagę, to tym bardziej wszechobecne pod domem kwiatki, które różem krzyczą wniebogłosy "tu jesteśmy" - więc niech mają - to dla nich i pani (a może pana:) gąsienicy ... ku pamięci, co by na zimniejsze dni rozgrzewało pogodą ducha :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz