Dziś o miłości nie mojej... przygarniętej, zaakceptowanej i polubionej (a możne i pokochanej?). Smoły jak zwą je panowie z mego otoczenia - dla mnie winyle. Mam ochotę na nie pozrzędzić, że trzeba z tym jak z jajkiem się obchodzić, i że nie można sobie puszczać w kółko jednej piosenki, i jeszcze pewnie coś bym znalazła, ale.......... te przyduże płyty są po prostu magiczne - od dźwięku począwszy, po procedurę składania na ołtarzu płyty gramofonowej czarnego krążka aż po sam odsłuch - jest to czas poświęcony tylko jednej rzeczy, czas kiedy z mężem mogę posiedzieć bez słów, przytulić się i odpocząć - to są te moje najmilsze chwile, które rekompensują wszystkie wady smoły :P
A teraz ku chwale pasji mego męża i brata kwiateczki, które czekały na odpowiednią chwilę i motto (dostępne jak zwykle dziewiczej formie tutaj)
...oraz krótka relacja z krakowskiego Vinyl Swap, czyli czegoś co miało być wymianką winylową, a było wygórowaną w ceny giełdą :P ps. jeśli chcecie kupić winyle i poczuć klimat targowiska polecam niedziele pod Halą Targową ;)
UDANEGO TYGODNIA!!!! :)
a ja Ci jeszcze polecam targ w Wolbromiu ;) w środy popołudnia albo z samego rana w czwartki ;)
OdpowiedzUsuń:)
hehehe z chęcią tylko kiedy to ja nie wiem...chyba na wakacjach ;)
Usuń