Od dłuższego czasu pchana byłam przez "moją*" Ed w stronę paluszkowych pacynek - mówiła: "zrób coś dla szarego człowieka <nie dosłownie, ale coś w ten deseń :P>" ... no i z racji tego, iż w ten week. miała przyjechać jej chrześnica (którą de facto uwielbiam - wspaniała, rezolutna, wiedząca czego chce, prawie dwuletnia dziołszka - nie za grzeczna, nie za niegrzeczna - dziecko z krwi i kości:) postanowiłam uszyć te maleństwa. Na samą myśl o szyciu czegoś małego ciarki mnie oblepiały i z niechęcią myślałam o precyzyjnej mordędze z moją maszyną przywykłą do cięższego rzemiosła :)... okazało się jednak, iż nie dość, że miałam dużo dobrej zabawy to paluszkowi przyjaciele nie są tak trudni do zrobienia i całkiem mi się podobają. Najgorsze w tym wszystkim okazało się to, że Lula (chrześnica Ed) bardzo się pochorowała - na tyle poważnie, że na samą myśl strasznie smutno mi się robi i trzymam mocniutko kciuki za maliznę, żeby szybko zdrowiała.
Pacynki pewnie Ed zawiezie Luli na święta, a tymczasem reszta sesji zdjęciowej :)
*Ed - moja damska druga połówka :)
pacynki rewelacja pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńKażda z pacynek jest przeurocza :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przyniosą kupe radości i siaty pełne zdrówka Małej :)
chyba miałaś rację rosiczko :) Lusia wraca do zdrowia :)
UsuńSympatyczne bardzo :)
OdpowiedzUsuńDzieki wielkie Tita!
OdpowiedzUsuńKawal swietnej roboty. Kazda twoja pacynka jest z charakterem.
Bardzo dziekuje za cieple slowa.
Az sie poplakalem...
Lula bedzie zadowolona. Wraca juz do zdrowia.
Tata Luli.
Tato Luli...nie za ma co - jak już pisałam - Lule uwielbiam
UsuńI nie płacz bo mi wtedy też łzy napływają - i to nie pierwszy raz w ostatnich dniach...
ps. Darek przyznał, że też Lulę uwielbia :)